Niedaleko stąd, w malowniczo położonej miejscowości mieści się gospodarstwo, którym zajmuje się pewna babcia. Pilnie strzeże swego domostwa i mieszkających z nią zwierząt. Żyje jak dawniej… bez pralki a z tarą i balią, bez kuchenki a z piecem na fajerki, bez lodówki a z piwnicą i spiżarnią. Żyje zgodnie z kalendarzem prac na wsi jaki wyznaczają pory roku. Powitała nas stojąc przed stodoła, w pięknej chustce na głowie i w koralach, w rękach trzymała kierzankę do ubijania masła. Ileż radości dało nam zwiedzenie gospodarstwa i zobaczenie tych wszystkich dawnych sposobów na przetwarzania owoców i warzyw. Pomogliśmy babci w szatkowaniu i ubijaniu kapusty. Spacerowanie po polu dyniowym też dało nam mnóstwo radości. Jednak największą atrakcją były zwierzęta. Mogliśmy pokarmić kury i koguta, owieczki i kozy a nawet alpaki. Z nieco większej odległości obserwowaliśmy bardzo łakomą świnię Pepę, złośliwego osiołka oraz jego kompanów kucyka i muła a właściwie mulicę. Zmęczeni i trochę brudni pożegnaliśmy mieszkańców tego gospodarstwa. Chętnie wrócimy tu latem…ciekawe, co wtedy będzie robiła BabaLuda.